Po blisko tygodniu nic nie robienia, wreszcie zdecydowałem się wyjechać. Dużo do pokonania nie było, bo zaledwie 220 do Gent, po drodze miałem w planie zobaczyć Antwerpię i na ~16 dojechać do celu, ponieważ mój Couchsurfer zaproponował, żebym dołączył do grupy Włochów i razem z nimi zwiedził miasto.
Z wyjazdem z Amsterdamu miałem sporo szczęścia, ponieważ noc wcześniej przyjechali do "nas" znajomi Olgi (dziewczyna, która mieszkała w Kuby mieszkaniu, ale dzień wcześniej się wyprowadziła) i zaproponowali, że mogą podrzucić mnie do Delft, małe studenckie miasteczko z całkiem ładną starówką - dla fanów Holandii na pewno miejsce godne zobaczenia. Więc, już o 7 rano po 2 godzinach spania byłem w drodze i na szczęście uniknąłem paru kilometrowego spaceru na "dobre" miejsce wyjazdowe ze stolicy, a po niecałej godzinie byliśmy na miejscu i oto co ukazało się moim oczom:

Później około południa ruszyłem dalej, ale o tym w następnym poście, bo nie ma czasu na więcej!
tk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz