środa, 30 października 2013

Dzień 3. cz. 1 - "Poznajemy Setubal"

Podczas nocnego przypływu woda faktycznie podeszła tak wysoko, że jej lustro było niewiele niżej niż nasz namiot, jednak całą noc przespaliśmy bez problemów, "susi i zdrowi". Odpoczywaliśmy tak długo, że na plaży po za rybakami zaczęli pojawiać się ludzie, chodź pogoda nie za bardzo zachęcała do kąpieli, a nas na dobre obudził deszcz i z przerażeniem spoglądaliśmy na nasz namiot i myślach mając jedno: "żeby tylko nie przeciekł". W końcu ulewa była krótka, jednak zdążyła zmoczyć nasz dom dość solidnie i czym prędzej przetransportowaliśmy się pod dach jakiegoś baru, który był jeszcze zamknięty w "oczekiwaniu" na więcej, które na szczęście się nie pojawiło.
Tak wyglądało niebo po pobudce
Przez parę kolejnych godzin suszyliśmy namiot, ciuchy, Monika nawet chciała wykąpać się w oceanie - jednak ostatecznie skończyło się na spacerze po plaży, podziwianiu krajobrazów (trzeba przyznać, że plaża na której spaliśmy otoczona górami i nisko zawieszonymi chmurami, które ciągle zwiastowały najgorsze, wyglądała bardzo ładnie). Zanim jednak ruszyliśmy w dal brzegiem morza, parę metrów od nas przechodziła jakaś para. Jedyne co z ich konwersacji usłyszałem to "fala com ele" co w sensownym tłumaczeniu będzie oznaczało "pogadaj z nim". W pierwszej chwili obawiałem się, że to właściciele łódki o którą opieraliśmy nasze ciuchy, jednak okazało się, że nie. Kobieta, która do nas podeszła była Polką i od 4 lat mieszka w Portugalii. Więc będąc szczerym... zaskoczyła nas bo rodaków to raczej się tam nie spodziewaliśmy (jest to dowód na to, że Polacy są wszędzie i zawsze trzeba uważać na to co się mówi, żeby czasem się nie przejechać na tym, że - "tutaj na pewno nikt nic nie rozumie").

niedziela, 27 października 2013

Dzień 2. cz. 2 - Przechytrzyć Setubal!

Para, która wzięła nas ze wspomnianej stacji benzynowej okazała się na tyle miła, że zdecydowali się przewieźć nas drogą krajową w górach z której, co prawda były bardzo ładne widoki, jednak było już po zmroku więc nie wiele mogliśmy zobaczyć. W drodze do miasta pokazali nam jeszcze plażę, na której powinniśmy spać, a ta znajdowała się jakieś 15 minut od centrum co można uznać za odległość +/- 1 km.

W końcu będąc w centrum zrobiliśmy upragnione zakupy, najedliśmy się prawie do syta i leniwym krokiem ruszyliśmy w kierunku wcześniej wspomnianego miejsca do spania, po drodze co rusz zatrzymując się, bo była dopiero ósma więc się nam przesadnie nie śpieszyło. Wreszcie po może godzinie dotarliśmy na plażę. Duża, piaszczysta, z oceanem, który wdzierał się do zatoki, z jednej strony i czymś w rodzaju małego klifu za plecami. Nie spacerując daleko postanowiliśmy, że położymy się przy nim lekko chowając, żeby na wszelki wypadek nie mieć do czynienia z policją, a w zasadzie bardziej niż z policją to z przymusową przeprowadzką w środku nocy...

sobota, 26 października 2013

Dzień 2. cz. 1 - "będziemy spać na plaży!"

Po pobudce następnego dnia, prysznicu, śniadaniu, ogarnięciu się oraz znalezieniu na mapie dobrego punktu do rozpoczęcia stopa przyszło nam opuścić mieszanie kolegi i udać się w kierunku wspomnianego. Postanowiliśmy, że skoro jesteśmy już w Lizbonie to nie będziemy udawać się do Peniche i Sintry, tylko prosto na południe. Szczęście chciało, że po drodze była prawie cała Lizbona, a przynajmniej jej najważniejsze i najbardziej charakterystyczne elementy i tak ponownie przeszliśmy przez centrum miasta, które oglądaliśmy dzień wcześniej nocą i później ruszyliśmy w kierunku mostu "25go kwietnia". Okazało się, że w mieście był jakiś strajk i od godziny 15 wokół długiej czerwonej konstrukcji latały helikoptery, a autobusy poruszały się w żółwim tempie. Mała rzecz, a dodaje uroku i cieszy - szczególnie Monikę, która pasjonuje się lotnictwem więc i helikoptery to jak najbardziej jej zainteresowania.

Praca do Comercio
Miliony zdjęć
Feel like in San Francisco! Most 25go kwietnia

piątek, 25 października 2013

Dzień 1. - dzieci szczęścia

Ach to uczucie, początek kolejnej podróży, znów na drodze, znów autostop, kolejne niewiadome - jaka będzie pogoda, w jakich miejscach będziemy spali, co się wydarzy, jakich ludzi spotkamy, co nas czeka w nieznanych nam jeszcze miejscach? Odpowiedzi na wszystkie pytania znaleźliśmy do wczoraj - więc teraz dla Was dawka emocji, które nas spotkały w trakcie. Wszystkie dobre i złe momenty i na koniec oczywiście film z tripa, więc do dzieła!

Obecny tydzień nazywa się "Recepcao ao Calorio" i jest to tydzień imprez, a co więcej wolnego od szkoły. W związku, że nie planowałem w tym roku, żadnych większych podróży ze względu na mój marny fundusz, byłem przekonany, że i w tym roku zostanę na "Latadę" - największe wydarzenie spośród wszystkich tego tygodnia. W mojej głowie tak bardzo zakorzeniła się myśl o nie wyjeżdżaniu, że nawet z Polski nie przywiozłem swojego namiotu. Dlaczego więc pojechałem, albo bardziej pojechaliśmy? Cóż, decyzja została podjęta w zasadzie błyskawicznie w pubie, kiedy poznawałem się z nowymi Erasmusami. Monika powiedziała, że chce spróbować autostopu więc jedziemy, szybko zaplanowaliśmy trasę i w zeszły piątek ruszyliśmy z Covilhi, żeby o tej godzinie (19:48) być już w Lizbonie, zaledwie po niecałych 4 godzinach od rozpoczęcia łapania stopa. I w zasadzie wyszło to szybciej niż autobus i 28 euro pozostało w naszych kieszeniach...
Kierowca wyszedł na chwilę do dentysty :D
Jeeedziemyyyyy!

wtorek, 22 października 2013

Uwiezieni w restauracji... /z trasy/

Obiecalem wan wpis z podrozy w weekend, ale "niefortunnie" do Lizbony dojechalismy jeszcze w piatek I nasz kolega Leo zaproponowal Nam nocleg w swoim domu, jednak bez swojej obecnosci I co za tym idzie bez komputera. Wprawdzie teraz tez urzadzenia nie ma, ale jest o wiele wiecej czasu.
Siedzimy w Lagos doslownie uwiezieni w restauracji, pod ktora spalismy dzisiejszej nocy, Bo pada nieziemsko, od dobrych 5h bez przerwy I mocno. Az chce sie powiedziec Lagos mocno, ale nikomu o takie mocno nie chodzilo...
Gdybysmy mieli moj namiot to pewnie Nic wielkiego by sie nie stalo, choc tak czy inaczej dobrze ze mamy jakikolwiek, bo przetrwalismy w nim pare godzin ulewy I jedyne co sie zmoczylo to spiwory. Tyle szczescia co my nie mial spiacy obok chlopak, ktory liczyl chyba na to ze nie bedzie padac, bo spal obok nas w samym spiworze i rano go juz nie bylo. Dlatego RAFAL I PEPE dzuekujemy!!!
Od okolo 8 30 zaczeli otwierac restauracje, pan rozwinal nam dach przez co przestalo na nas padac! Jednak jakos godzine pozniej wlasciciel kazal nam zwijac namiot "bo tu maja byc stoly rozlozone" , jednak po tym jak spodziewalismy sie ze nas wygoni na deszcz zaproponowal ze mozemy poczekac az przestanie padac, poczestowal nas kawa (galao - portugalska "duza" kawa z mlekiem, a w zasadzie mleko z kawa) oraz grzankami, przez co od razu zmienily sie nasze nastroje. I tak siedzimy w restauracji z widokiem na rozposcierajacy sie ocean doslownie u naszych stop, a tu leje I konca raczej nie widac... Tak przynajmniej mowi google, ktore dopiero jutro zapowiada pojawienie sie slonca z przelotnymi opadami.
Wiec nie pozostaje nam nic innego jak tylko dalej sie nieziemsko bawic!

tonykososki

piątek, 18 października 2013

Amsterdam cz. 4

I wreszcie pomimo braku tego czasu udalo mi sie zmontowac caly filmik. Na pewno arcydzielem on nie jest, ale dopiero sie ucze. Mam nadzieje, ze sie spodoba, wiec zapraszam do ogladania!
    



tonykososki.

Peniche, Sintra i poludnie!

Czesc!

Znowu dlugo nic nie pisalem, ale to za sprawa, ze ciagle mam duzo do roboty. Niestety zaczela sie szkola wiec czas umyka prawie tak samo szybko jak pieniadze z portfela... Na szczescie przyszly tydzien mamy wolny wiec postanowilem wybrac sie na kolejna wycieczke majaca na celu dokonczenie zwiedzania Portugalii. Tym razem bede mail towarzysza, a w zasadzie towarzyszke, ktora jesli tylko bedzie chciala i miala czas osobiscie opisze dla was swoje wrazenia!  Do pokonania nieco ponad 1400 km i w ten niecaly tydzien planujemy zobaczyc Peniche - najbardziej wysuniety punkt Europy na zachod (nie liczac Azorow) - dalej Sintre oraz cale poludnie od Faro po Sagres. Oczywiscie kontynuujac Art of Travelling wszystko autostopem oraz noclegi w namiocie!

W weekend powinnismy miec nocleg w Lizbonie, takze odwiedzajcie, bo wkrotce powinny pojawic sie wpisy ´live´ oraz zdjecia!

*Dostep do tego posta mozecie uzyskac takze przez nowe menu, PORTUGALIA - POLUDNIE

Plan it - To it!












niedziela, 13 października 2013

Holandia

Nie samym Amsterdamem żyje turysta, czy Holender choć jak wiadomo jest to największe i wydaje się być najładniejszym miastem w tym malutkim kraju, bo oferuje niemal wszystko od wspomnianej wcześniej pięknej zabudowy z niekończącymi się kanałami po prostytutki i legalne narkotyki włącznie.

Ostatniego dnia pobytu moich znajomych na "plenerze artystycznym" musiałem wraz z nimi z rana opuścić domek najlepiej tak żeby nauczyciele mnie nie zauważyli oraz właściciel, który dzień czy dwa wcześniej kłócił się ze mną najpierw o to, że nie da mi worków na śmieci bo "my" w nie pakujemy obrazy (w Holandii worki na śmieci robią z domieszką złota, i to dlatego taka reakcja na moją drugą prośbę), a sekundę później spytał z jakiego domku jestem i usłyszawszy "Floryda 52" nakrzyczał na mnie i powiedział, że on musi z nami porozmawiać bo robimy hałas, już miałem mu odpowiedzieć, że "od zmierzchu do świtu robimy dym, demonologia..." ale kazał mi się czym prędzej wynosić bo już "nie chce mnie więcej widzieć".

Oczywiście moja ewakuacja poszła bez problemu, nikt nie kazał mi płacić za ponad tygodniowy pobyt przez co wydałem w tydzień może 10-20 euro. W końcu po opuszczeniu campingu musiałem dojechać do Maastricht, skąd miałem dnia kolejnego o 22 wylot do Portugalii, ponieważ tutaj studiuję, a nocleg załatwiłem sobie na Couchsurfing'u u jednego Polaka, który akurat na południu Holandii mieszkał.

czwartek, 10 października 2013

Amsterdam cz. 3

Co Ci się najbardziej kojarzy z Amsterdamem?

Amsterdam, który dla większości ludzi kojarzy się tylko z legalizacją "zielska" posiada jeszcze wiele innych zalet, dzięki którym w mojej klasyfikacji plasuje się w czołówce miast, w których miałem przyjemność gościć do tej pory.

Jadąc do Holandii pierwszy raz w życiu po za tym jedynym aspektem sam nie wiedziałem czego mogę się po stolicy kraju wiatraków i tulipanów spodziewać. Jakoś na drugi dzień po moim przyjeździe zdecydowałem się pokonać 10 km, żeby zobaczyć co i jak i szczerze miasto to zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zazwyczaj preferuję te nie większe niż mój Gdańsk i zawsze jak tylko wjadę gdziekolwiek czuję czy dane miejsce lubię czy nie - tak było w przypadku Londynu, który jakoś nie przypadł mi do gustu ze względu na rozmiar, Madrytu, którego nienawidzę i Amsterdamu, gdzie pomimo zmęczenia podróżą i konieczności wydania 2,8 euro na najtańszy bilet metra, czułem się bardzo dobrze.

sobota, 5 października 2013

Amsterdam? Wiadomo, wiadomo! cz. 2

Gdy Kuba już zasnął, trzeźwa Teresa postanowiła, że powinna go obudzić, bo jeszcze chłopak się przekręci spadnie i coś sobie zrobi. Jak zobaczycie poniżej suszarka nie przyniosła skutku więc trzeba było użyć bardziej niekonwencjonalnych metod jak zwykłe szturchanie i na szczęście się udało, a po przebudzeniu jedyne słowa jakie usłyszeliśmy, a których niestety na filmie nie ująłem to "easy, easy ja ogarniam" - czy coś na ich kształt.


             


piątek, 4 października 2013

Amsterdam? Wiadomo, wiadomo! cz. 1

Powodem mojego wyjazdu do Amsterdamu była Portugalia, a raczej powrót do niej. W tym roku podobnie będę tutaj studiował, choć nie jest to jeszcze pewne pomimo tego, że już jestem w Covilhi. Tanimi liniami nie da się dolecieć bezpośrednio tak daleko z naszego miodem i mlekiem płynącego kraju i tu pojawiła się opcja wylotu z Holandii, która jeszcze okazała się najtańsza spośród wszystkich. Zaproszony przez znajomych, którzy ostatnie 2 tygodnie wakacji spędzali na plenerze artystycznym sponsorowanym przez Unię, nie robiąc absolutnie nic po za imprezowaniem i paleniem dżojów długo się nie zastanawiałem, kupiłem najtańszy bilet na autobus z Gdańska i po 21 godzinach jazdy moi ulubieńcy czekali na mnie na przystanku metra! Zobaczcie zresztą sami, jak bardzo czekali!

            
Tak się stęsknili moi ukochani Kasia i Kuba!