niedziela, 27 października 2013

Dzień 2. cz. 2 - Przechytrzyć Setubal!

Para, która wzięła nas ze wspomnianej stacji benzynowej okazała się na tyle miła, że zdecydowali się przewieźć nas drogą krajową w górach z której, co prawda były bardzo ładne widoki, jednak było już po zmroku więc nie wiele mogliśmy zobaczyć. W drodze do miasta pokazali nam jeszcze plażę, na której powinniśmy spać, a ta znajdowała się jakieś 15 minut od centrum co można uznać za odległość +/- 1 km.

W końcu będąc w centrum zrobiliśmy upragnione zakupy, najedliśmy się prawie do syta i leniwym krokiem ruszyliśmy w kierunku wcześniej wspomnianego miejsca do spania, po drodze co rusz zatrzymując się, bo była dopiero ósma więc się nam przesadnie nie śpieszyło. Wreszcie po może godzinie dotarliśmy na plażę. Duża, piaszczysta, z oceanem, który wdzierał się do zatoki, z jednej strony i czymś w rodzaju małego klifu za plecami. Nie spacerując daleko postanowiliśmy, że położymy się przy nim lekko chowając, żeby na wszelki wypadek nie mieć do czynienia z policją, a w zasadzie bardziej niż z policją to z przymusową przeprowadzką w środku nocy...



Prawdę powiedziawszy miejsce wyglądało niesamowicie! Emocje pobudzało także "zwycięstwo" - udało się nam wyjechać o nieco krytycznej porze ze stacji (w nocy w Portugalii ciężko złapać stopa, chociaż i tak stacja benzynowa jest najlepszym do tego miejscem). Mieliśmy jedzenie, alkohol i ciszę "zakłócaną" jedynie przez szumiącą wodę. Od czasu do czasu przeszedł się plażą jakiś człowiek. Nie było nic czym można by było się niepokoić. Rozłożyliśmy nasz namiot schowany za wystającymi ścianami klifu, koc na piach, wino do ręki i cieszymy się tym co nas spotyka i "obojętnie co się więcej wydarzy to ta wycieczka i tak będzie dla mnie niesamowita, chociażby ze względu na dzisiejszą noc" - powiedziała Monika, która nigdy wcześniej nie miała styczności z oceanem więc wszystko co nas otaczało było tak bardzo niesamowite.

Zaczął się "chilling", wygłupianie się, powiedziałem Monice historię, którą czytałem w internecie, że kiedyś grupa Polaków wylądowała właśnie w Setubal na plaży i w nocy musieli uciekać na kamienie bo zalewała ich woda, a te z naszej prawej strony wyglądają mi jakoś znajomo... W końcu jednak i tak postanowiliśmy zostać nie traktując poważnie tego zdarzenia i zaczęliśmy oglądać zdjęcia z początku naszej wycieczki. Po 15-20 minutach, gdy nasz wzrok zwrócony był w kierunku ekranu telefonu, plaża jakby się skurczyła... dwukrotnie. I właśnie w tym momencie zrozumieliśmy wszystko.

Pokazując nam plażę do spania para powiedziała, że jeżeli będziemy mieli szczęście to z miasta do celu przejdziemy wzdłuż brzegu. Klif nie jest dwukolorowy dla ozdoby, a czarny kolor z dołu spowodowany jest conocnym przypływem, który w niektórych miejscach sięgał około 2 metrów ( tam gdzie początkowo się rozłożyliśmy było to może z 20 centymetrów). Ocean pochłaniał kolejne centymetry plaży w zatrważającym tempie więc niemal od razu wstaliśmy, ogarnęliśmy się i zaczęliśmy ucieczkę w kierunku tej właściwej. 10 minut później siedzieliśmy już na bezpiecznej wysokości obserwując przypływ oraz cofających się z każdą minutą rybaków.

Reszta nocy przebiegła już bez problemu, jedynie nad ranem złapało nas 5 minutowe oberwanie chmury, po którym musieliśmy suszyć ciuchy i namiot. Jednak w porównaniu z tym, że mogliśmy w nim tonąć brzmi to co najmniej śmiesznie.

Przypływ w Setubal, warto dodać, że już w nocy woda sięgała do miejsca, gdzie siedzi Monika.

TRUST US WE ARE ENGINEERS!

tonykososki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz