środa, 26 lutego 2014

"Raz na tirze, raz..."

Wiem, wiem każdy pewnie oczekuje zdjęć z ostatniej wycieczki, ale niestety najpierw zdecydowałem się podzielić z wami moją niewiarygodną podróżą do domu ze stolicy Francji, która zaczynała się można by powiedzieć nie tak jak powinna, a skończyła... przeczytajcie!

Była środa, mój piąty dzień pobytu w Paryżu. Czekając na informację od znajomej kiedy będzie bronić swoją pracę magisterską stwierdziłem, że sam napiszę i zapytam, bo termin pomiędzy 20 a 25 lutego zbliżał się wielkimi krokami, a wieści od niej żadnej. Po paru chwilach przyszła odpowiedź, że w piątek, na co odpowiedziałem, że bardzo mi przykro, ale jest to niemożliwe żebym dojechał na czas, może uda się zdążyć na wieczorną imprezę pożegnalną, bo następnego dnia wracała już na stałe do Brazylii.

wtorek, 18 lutego 2014

Delft

Od mojego przyjazdu do wyjazdu to co się działo można pominąć, bo moja egzystencja ograniczała się do odpoczynku, wychodzenia do sklepu i pisania listu motywacyjnego, który musiałem złożyć wraz z pozostałymi dokumentami w celu aplikacji o praktykę w Azji.

Po blisko tygodniu nic nie robienia, wreszcie zdecydowałem się wyjechać. Dużo do pokonania nie było, bo zaledwie 220 do Gent, po drodze miałem w planie zobaczyć Antwerpię i na ~16 dojechać do celu, ponieważ mój Couchsurfer zaproponował, żebym dołączył do grupy Włochów i razem z nimi zwiedził miasto.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Covilha - Amsterdam cz.2 - jestem!

Dzień szybciej niż przewidywałem, czyli 7/02 udało mi się pokonać dystans ~2000 km! Do stolicy Holandii łącznie dojechałem dziewięcioma stopami, przy czym ostatnie 100 km pokonałem trzema - najpierw spod Rotterdamu do okolic Hagi, później ciężarówką pod sam Amsterdam, a na koniec do "Amstel station" autem, z kierowcą który na moje głupie pytanie czy jedzie w kierunku stolicy, nie mógł odpowiedzieć nic innego jak "tak" i nie widząc opcji odmowy zgodził się mnie podrzucić!

Bilans wycieczki to 25 euro wydane na jedzenie i 10 euro pozyskane od przedostatniego kierowcy, który postanowił nagrodzić mnie za to w jaki sposób żyję, w szczególności był strasznie zachwycony tym, że jadę do Brazylii na mistrzostwa świata i że miał okazję mnie poznać.

MSG FIFA: "Studying...

"Studying your personal profile we decided to propose you following work field - Spectacor Services Volunteer, Rio de Janeiro, Estadio do Maracana."... tak mniej więcej rozpoczął się mój piątkowy dzień, gdy tylko ogarnąłem internet po dojeździe stacji benzynowej nieopodal Rotterdamu. Fifa ostatecznie potwierdziła mój wybór na wolonariusza oraz podała miejsce pracy i miesięczny grafik, z którego wynika, że... zobaczę finał mistrzostw świata na Maracanie na żywo!

środa, 5 lutego 2014

Covilha - Amsterdam - "dzisiaj bez farelki"

Wreszcie zaczęły się ferie i wreszcie jest czas żeby gdzieś pojechać! Nie liczy się to, że zima czy zimno, liczy się, że znalazłem kompana do podróży, który przyjechał z Coimbry przez śnieżnie portugalskie góry do Covilhi odpocząć u bezdomnego mnie. Na szczęście udało się ogarnąć prysznic, wódkę i spanie - nikt nie był poszkodowany, wręcz przeciwnie, następnego śnieżnego dnia wyruszyliśmy szczęśliwi w naszą podróż!

Pierwszym przystankiem był Lidl, kolejnym most na końcu Covilhi, który każdy szanujący się autostopowicz zna! Szło ciężko, ale łącznie po 6 godzinach złapaliśmy auto do Guardy, pierwsze 40 km dodało nam otuchy, jednak po kolejnych 120 minutach stwierdziliśmy, że w nocy nie złapiemy nic więc warto ruszyć się na stację benzynową, gdzie będziemy mogli się przespać i próbować łapać coś jeszcze w kierunku granicy z Hiszpanią, gdzie to jest duży parking dla ciężarówek, a tir = długa trasa!

poniedziałek, 3 lutego 2014

Dzień 8. - Zdarzają się dni gorsze i lepsze...

Jak wspomniałem, ze względu na inteligentne rozłożenie namiotu z górki na twardej ziemi, wyspałem się jak nigdy, a od samego rana widok mojego namiotu przyciągał różne psy - na szczęście chociaż nie przyciągnął policji i nie musiałem się tłumaczyć dlaczego śpię w parku w centrum miasta i jak wysokiego mandatu i tak nie zapłacę bo w końcu kto będzie się fatygował, żeby go wysłać do Polski skoro po drodze pewnie zaginie już na starcie...

sobota, 1 lutego 2014

Dzień 7. cz. 2 - "Sarajevo"

Co tu dużo mówić - po prostu kosmos. Wjazd do Sarajeva od strony, o ile dobrze pamiętam, wschodniej był czymś czego nie zapomnę do końca życia i niestety 3Mpx aparat robiąc zdjęcie pod słońce nie jest w stanie oddać tego co widziałem, także musicie zdać się na mój "barwny" opis.

Kierując się ku stolicy, droga wiodła przez góry, a im bliżej centrum tym skalne przepaście czy wzniesienia były coraz to bardziej oszałamiające. W pewnym momencie zacząłem wariować i rozglądałem się to na lewo, to na prawo, to w tył... dosłownie wszędzie. Wreszcie, gdy byliśmy parę kilometrów od celu w oddali z tej górskiej, niesamowitej drogi zobaczyłem jakieś domki, a gdy wskazałem na nie palcem i kierowca powiedział, że tam właśnie mieści się stolica to zaniemówiłem, a chwilę później poczułem jedno z moich ulubionych uczuć - gdy moje życie zaczyna przypominać film!