poniedziałek, 10 lutego 2014

Covilha - Amsterdam cz.2 - jestem!

Dzień szybciej niż przewidywałem, czyli 7/02 udało mi się pokonać dystans ~2000 km! Do stolicy Holandii łącznie dojechałem dziewięcioma stopami, przy czym ostatnie 100 km pokonałem trzema - najpierw spod Rotterdamu do okolic Hagi, później ciężarówką pod sam Amsterdam, a na koniec do "Amstel station" autem, z kierowcą który na moje głupie pytanie czy jedzie w kierunku stolicy, nie mógł odpowiedzieć nic innego jak "tak" i nie widząc opcji odmowy zgodził się mnie podrzucić!

Bilans wycieczki to 25 euro wydane na jedzenie i 10 euro pozyskane od przedostatniego kierowcy, który postanowił nagrodzić mnie za to w jaki sposób żyję, w szczególności był strasznie zachwycony tym, że jadę do Brazylii na mistrzostwa świata i że miał okazję mnie poznać.
Jednak do tego szczęśliwego momentu, od naszego ostatniego rozstania w części pierwszej pozostało do przejechania ponad 1000 km i choć pisałem do Kuby , że stamtąd to dosłownie rzut beretem, to jednak odległość została spora. Otuchy dodawało to, że mieliśmy na rano dogadanych 2 Polaków, którzy mieli nam pomóc przejechać kilka set kilometrów w stronę Paryża. Jednak ci zawiedli... i tak zostaliśmy na stacji z niczym i na szczęście Kamil wynegocjował z kolejnym z naszych rodaków, żeby nas wziął 30 km dalej na dużą stację benzynową, gdzie ostatecznie się rozdzieliliśmy już na dobre i on pojechał do Potiers, a ja parę godzin później dojechałem prawie do Orleanu, skąd pierwszy zapytany kierowca z uśmiechem na twarzy zgodził się mnie zabrać w kierunku Paryża, a dosłownie po minucie powiedział, że jedzie aż do Rotterdamu i jeśli chcę to nie ma problemu, żebym spał u niego w ciężarówce!

50 km za stolicą zatrzymaliśmy się na stacji, gdzie na sok i 6 batoników bounty wydałem 5,60 euro czyli jakieś 24 złote... jak to napisałem na fejsie: "Polak płakał jak wydawał". No cóż, stacje we Francji do najtańszych nie należą, ale jeść i pić coś niestety trzeba. Skorzystaliśmy później z internetu i około 23 poszliśmy spać (dodam, że w tirze są 2 łóżka, żeby nie było domysłów ;)) i o 5:30, pół godziny za późno, ruszyliśmy w trasę, a po drodze wjechaliśmy do firmy i drugi raz w życiu byłem obecny przy rozładunku tira!

Odpoczywamy dalej, parę godzin snu nie dla każdego wystarcza!
Dla zainteresowanych trochę Paryża ;)
I cen na stacjach francuskich...
Jedziemy się wyładować
With Edwin, almost my last driver! He was the first person ever (after my mum) who wanted to have a picture with me after knowing about my lifestyle!
Trochę Amsterdamu, jak wiecie więcej znajdziecie w zakładce "Amsterdam"

Edwin, your 10 euros were not spend bad!


tk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz