środa, 5 lutego 2014

Covilha - Amsterdam - "dzisiaj bez farelki"

Wreszcie zaczęły się ferie i wreszcie jest czas żeby gdzieś pojechać! Nie liczy się to, że zima czy zimno, liczy się, że znalazłem kompana do podróży, który przyjechał z Coimbry przez śnieżnie portugalskie góry do Covilhi odpocząć u bezdomnego mnie. Na szczęście udało się ogarnąć prysznic, wódkę i spanie - nikt nie był poszkodowany, wręcz przeciwnie, następnego śnieżnego dnia wyruszyliśmy szczęśliwi w naszą podróż!

Pierwszym przystankiem był Lidl, kolejnym most na końcu Covilhi, który każdy szanujący się autostopowicz zna! Szło ciężko, ale łącznie po 6 godzinach złapaliśmy auto do Guardy, pierwsze 40 km dodało nam otuchy, jednak po kolejnych 120 minutach stwierdziliśmy, że w nocy nie złapiemy nic więc warto ruszyć się na stację benzynową, gdzie będziemy mogli się przespać i próbować łapać coś jeszcze w kierunku granicy z Hiszpanią, gdzie to jest duży parking dla ciężarówek, a tir = długa trasa!


Na nieszczęście wszyscy już szli spać i jedyne co udało nam się ugrać to nocleg w toalecie oraz wyjazd do Vilar Formoso o 4:30. Niby to wiele, ale nikt kto nie spędzał nocy zimą po za ciepłym domem, nie wie jak długa ona potrafi być, w szczególności, gdy śpi się na zimnych kafelkach w toalecie z otwartym oknem... Wreszcie na usłyszenie ruszającego tira obudziłem się z 3 razy, a dopiero za czwartym jechał nasz, który zdecydował, że weźmie nas aż do granicy z Francją. Dzięki temu mogliśmy zmrużyć oko w aucie i mając choć trochę sił pytać na miejscu dalej, czy ktoś weźmie nas do Francji.

Ze względu na policję francuską, nie zdecydował się pomóc naszej dwójce nikt, po za paniami pracującymi na stacji, które to pokazały nam pokój gdzie mogliśmy się wreszcie wyspać. Noc na złączonych krzesłach wyłożonych niezałożonymi ciuchami była długa i wyborna! Wreszcie dzień dzisiejszy zapoczątkował kierowca, który zabrał Kamila do Bordeaux. Ja musiałem popytać niestety z 2 godziny dłużej i wreszcie kierowca, który z początku powiedział mi, że jedzie do Tuluzy, podczas przerwy podszedł do mnie i stwierdził, że do Paryża nie jedzie, ale na stację tam gdzie kolega może mnie podrzucić, więc wyszło, że oboje dzień zakończyliśmy tutaj.

Teraz Białostoczanin śpi w przebieralni dla małych dzieci i muszę przyznać, że jak na warunki które nas spotkały wcześniej jesteśmy w Wersalu! Jest tak gorąco, że "dzisiaj bez farelki" w postaci suszarki do rąk śpimy, nie tak jak w Portugalii!

Prognozuję jutro, bądź pojutrze najpóźniej Amsterdam, więc keep calm and watch my progress while I sleep in toilet!

Let us start! Kamil zmęczony śpi, ja robię tabliczki!
Nie szło, więc trzeba było się lepiej przygotować!
Dworzec w Guardzie
Na stację, droga wiodła przez bagno i nicość, w oddali Guarda, z odległości około 3 km
Tu spaliśmy pierwszej nocy, gorąca Portugalia, a wewnątrz może z 2 stopnie?

Kierowca, który wziął nas wczoraj wiózł samolot, przy okazji - tak wygląda naczepa TIRa od wewnątrz, dla tych którzy nie mieli okazji widzieć!






Z tego co powiedział nam kierowca, podpis "arabski" jest po Baskijsku !!


Drugiej nocy, na stacji postanowili dać nam nie tylko schronienie przed wiatrem, który trząsł budynkiem, ale także trochę jedzenia! Flawless.


Jak nocy poprzedniej spaliśmy nic, tak dzisiaj ponad 10h. Let it be!

Niestety, w Hiszpanii nikt nie chciał zaryzykować i wziąć do Francji 2 pasażerów, dlatego musieliśmy się podzielić i Kamil jedzie pierwszy, ja 2 godziny później ;)

Dla tych, którzy mówią, że nie mają kasy, żeby nalać do pełna :D
 

Do Paryża już tylko kawałeczek...

Tak się buduje mosty dla TGV

Jak nic nie bierze, to i karetkę zapytamy!

Noc numer 3, toaleta na francuskiej restauracji, udało nam się ponownie zjednoczyć pomimo podziału i dzisiaj śpimy w "Wersalu"!

tk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz