wtorek, 24 grudnia 2013

Dzień 6. - "Novi Sad i Belgrad"

Stacja pomimo feralnego otoczenia miała jednak wyrozumiałą ekipę oraz kącik internetowy, gdzie mogłem skorzystać z normalnego dostępu do sieci. Wtedy zobaczyłem, że para która prowadzi na fejsbuku fanpage zatytułowany "Hitch-hikers' Handbook" obecnie jest w Chorwacji, tylko, że zamiast zwiedzania Rieki czy Zagrzebia byli w Parku Narodowym Jezior Plitwickich. Dodatkowo gdy zobaczyłem zdjęcia powiedziałem sobie: NIE! Nie będzie tak, że nieświadomie omijam tak wspaniałe rzeczy i przez te parę godzin siedziałem i wyszukiwałem ciekawe miejsca do zobaczenia podczas mojej drogi, żeby już nic więcej istotnego nie ominąć. Dodatkowo próbowaliśmy się jakoś ze sobą spotkać, ale to ja to oni byliśmy zawsze dzień przed sobą i w końcu ani razu nam się nie udało.

Po pobudce do centrum miasta zostało około 2 km. Niestety, rzeczy nie pozwolono mi zostawić i musiałem je targać ze sobą przez jakiś kilometr gdzie uprzejma Pani ze sklepu zgodziła się je przechować na najbliższych parę godzin! Novi Sad to miasto, które po raz kolejny raczej nie zapisało się w mojej pamięci. Jedyną rzeczą, która przykuwała uwagę to stare budynki, które jak to potwierdził mój tata "wyglądają jak w Polsce tylko że tej sprzed 20 lat" (więc ostatecznie trochę się lepiej się rozwijamy niż inne kraje słowiańskie z czego trzeba się cieeszyć ;)). W mieście znalazłem targ, gdzie można było kupić świeże owoce, warzywa czy ryby, który (pomimo tego, że i w moim mieście jest takich sporo) tylko pogłębiał moje myślenie, że ten kraj jednak potrzebuje jeszcze dużo czasu, aby stworzyć nową rzeczywistość.



Po może dwóch godzinach kierowałem się ku drodze na stolicę. I szczerze nie spodziewałem się, że będzie tak trudno coś złapać. Do pokonania niecałe 100 km, stałem i stałem, a z nieba non stop lał się niemożliwy żar. Zdenerwowany zmieniałem miejsca aż wreszcie po może 3 godzinach zatrzymało się auto. Biegnę, wsiadam, patrzę łysy facet, ogolone ręce... no trochę zacząłem się bać. Ale jako, że nigdy nie miałem z nikim problemów w aucie to od razu się uspokoiłem.

Okazało się, że pan kierowca jest byłym wojskowym, ma 40 lat i gdy stawał się pełnoletni w Jugosławii była wojna, a on był medykiem, dlatego jego ruchy były trochę nerwowe i brakowało im naturalnej płynności. Później dowiedziałem się, że jest właścicielem około 10 nocnych klubów w Belgradzie oraz 1 w Bośni (Bania Luca), a dodatkowo ma też swój własny hotel, siłownie, pisze książki, prowadzi restaurację oraz udziela się w mediach socjalnych. Ogólnie jest sławny ;). Podczas drogi spytał czy nie chciałbym zostać do jutra, ponieważ jego kolega z Bośni przyjeżdża i mają zamiar iść na party, jednak podczas podróżowania mam tak, że impreza jest ostatnią rzeczą na którą mam ochotę iść ze względu na zmęczenie i chęć wypoczynku w nocy. Dodatkowo stwierdziłem, że z tym człowiekiem lepiej będzie się jak najszybciej pożegnać i nigdy więcej nie spotkać. Ostatecznie zaprosił mnie do swojej restauracji i poczęstował swoim specjałem czyli ziemniakiem "w mundurku" przekrojonym na pół z masłem, bekonem i już sam nie pamiętam czym. Przyznać muszę, że było to całkiem dobre i później wyruszyłem na podbój Belgradu!

Ja, jedzenie i kierowca ;)

Ze wszystkich rzeczy na które się natknąłem najlepiej prezentował się "Hotel Moskwa", który wyglądał jak zamek, a stare miasto wreszcie przykuwało uwagę. Jest jedna, długa, główna ulica wokół której umieszczone są zabytkowe budynki, a na jej końcu jest park. Porównując do tego co widziałem wcześniej wreszcie miejsce gdzie można było spędzić nieco czasu i zobaczyć coś fajnego. Dopiero po kilku kolejnych godzinach zobaczyłem to co najważniejsze i jeszcze za dnia próbowałem się wydostać autobusem na autostradę, biegnącą z powrotem w kierunku stolicy Chorwacji, ale z nadzieją, że na stacji złapię kogoś jadącego do Bośni. Jednak zostało mi mało czasu i stwierdziłem, że w nocy nie będę nigdzie się pakował, bo jeszcze wpakuję się w kłopoty i postanowiłem rozbić namiot, a następnie poczytać sobie książkę.

Tutaj jestem w zasadzie na autostradzie. Zdjęcie robione z mostu na centrum miasta. To co zobaczyłem i tu i trochę dalej jednak stanowczo utwierdza przekonanie o panującej biedzie i wszystkim złym co związane jest z zarządzaniem tym krajem.
tk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz