wtorek, 4 marca 2014

Paryż

Z samego Gent do stacji benzynowej niedaleko granicy z Francją podwiózł mnie mój Couchsurfer i szczęśliwy, że o 11 stoi tutaj tyle TIRów od razu zabrałem się tradycyjnie do pytania jednego po drugim. Jako trzeci w kolejności byli Polacy no i po krótkiej rozmowie z nimi sytuacja się skomplikowała... była sobota, dowiedziałem się, że jednak nie wiadomo dlaczego jest weekendowy zakaz (który w mojej głowie obowiązywał tylko w okresie wakacji) i raczej nikt nie wyjedzie ze stacji do poniedziałku...

Ci co mnie znają, lub śledzą w miarę na bieżąco moje poczynania wiedzą, że:

RADOŚĆ KOSOSKIEGO = DROGAxPRĘDKOŚĆ


Z powyższego wynika, że im dalej i szybciej tym lepiej. I jak wspomniałem, zainteresowani wiedzą, że:

CIĘŻARÓWKA = DALEKOx(Vmax(c)), gdzie Vmax(c)=90 km/h
SAMOCHÓD= BLISKO*x(Vmax), gdzie Vmax=tyle ile dała fabryka, a na pewno >Vmax(c)

*Blisko oznacza, że rzadko kiedy auto jedzie paręset kilometrów... jednak czasem się zdarza i nazywamy to fartem - jak dzień w którym z Guardy złapałem transport prosto do Madrytu, w jedyne 2 minuty podczas których przestało padać, czy jak miało miejsce po części w Belgii, gdzie zamiast pytać ludzi na stacji zdecydowałem, że stanę na autostradzie i coś się złowi!

No i w zasadzie nie czekałem zbyt długo! Może z 30 minut później zjechało auto i jechaliśmy prosto do Paryża, gdzie zameldowałem się jeszcze przed obiadem - około godziny drugiej. Zgodnie ze wzorem byłem w lekkiej euforii i wzdłuż rzeki podążałem ku centrum miasta. Tamtego dnia udało mi się zwiedzić katedrę Notre Dame, zobaczyć Luwr z zewnątrz oraz wierzę Eiffela w nocy, jednak ze sporej odległości.

Dopiero o 7 30 spotkałem się z moim hostem, o którym wspominałem w poprzednim poście. Marco pokazał mi i Florianowi (podobnie jak ja był gościem) jeszcze jeden kościół leżący po za centrum i wspólnie udaliśmy się do domu jeść, degustować wino czyli ogółem celebrować wieczór!

Każdy wieczór mijał podobnie, a łącznie było ich pięć. Przez ten czas mogę powiedzieć, że zobaczyłem Paryż - będąc studentem za darmo można wejść na łuk triumfalny, z którego rozciąga się bardzo ładna panorama na całe miasto, widać szerokie (nawet na 10 pasów) ulice ułożone w kształcie godzin na zegarze (jest dokładnie 12 ulic), także nie trzeba płacić za zwiedzenie Luwru więc ogółem żyć nie umierać!

Więc ogółem what happened in Pari stays in Pari, więc zapraszam do obfitej galerii zdjęć!

Wszyscy łapią stopa!
















Warto podróżować, bo marzenia się spełniają!  W Pari pierwszy raz jechałem piętrowym pociągo-metrem












W Pari jest metro, w którym nie ma kierowcy i można przemierzać miejskie tunele z takim oto widokiem jako pasażer!




Jednym z gości Marco był też Oskar, który był pół Polakiem pół Japończykiem. I tak wygląda ajfon w języku japońskim!
Selfi w Wersalu

WERSAL!






Widok na Pari z łuku triumfalnego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz