piątek, 10 stycznia 2014

Eindhoven i... Iran

Po świętach przyszedł czas na powrót, ponownie przed Eindhoven, jednak tym razem z jedno dniową przerwą. Jako, że lotnisko nie jest otwarte całą dobę, spałem na couchsurfingu, a żeby nie wydawać pieniędzy, których i tak nie mam, do miasta zrobiłem sobie ok 2 godzinny spacer. Godnego uwagi podczas mojego pobytu tutaj nie zdarzyło się nic po za potwierdzeniem, że Czarny to chachment i w większości przypadków ci ludzie są pasożytami zatruwającymi i tak już chory "organizm" holenderski. Po za kradzieżą oraz sprzedażą narkotyków i straszeniem turystów swoją obecnością "wyróżniają" się jedynie tym, że są niewidzialni w nocy...


Po tym przykrym wstępie, należy jednak dodać, że mój gospodarz okazał się być bardzo w porządku i opowiedział mi o swoim życiu w Iranie. Wbrew temu co mówi opinia publiczna i większość ludzi myśli, jest to dość cywilizowany kraj, w którym prawie wszędzie spotkać można policję czy wojsko, a kara śmierci za trzykrotne przyłapanie na byciu pod wpływem alkoholu, nie przeszkadza żeby na każdej imprezie ludzie zapijali się do utraty tchu, czy robili gorsze rzeczy jak palenie(?) opium. W związku z internetową cenzurą, tak prosta czynność jak wejście na fejsa, powoduje złamanie prawa poprzez łączenie się z siecią przez zagraniczne serwery, a zakaz kontaktu z obcokrajowcami nie powstrzymuje ludzi przed aktywnym udzielaniem się na stronie couchsurfingu. Z tego krótkiego wczorajszego spotkania z Maćkiem, wyniosłem, że więksi z nich kombinatorzy niż terroryści, którzy według Izraela posiadają technologię pozwalającą zniszczyć całą galaktykę...
So, enjoy Eindhoven!


tk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz